á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Gdy skończyłam czytać pierwszą część serii Denazen „Dotyk”, widziałam, że czym prędzej muszę sięgnąć po kontynuację. Nie mogłam tak po prostu pozostawić tyle pytań bez odpowiedzi. „Toksyna” co prawda odpowiada na większość z nich, ale też pozostawia czytelnika z wielkim niedosytem, bo zakończenie jest tak zaskakujące i pełne niedowierzania, że nie znajdzie się czytelnik, który nie sięgnie po kolejną część serii. (...)
„Bo to, co nam się wydarza, jest epickie. To jest coś takiego, o czym piszą w książkach i kręcą filmy. Epopeje są trudne, Kale. Oznaczają krew, pot i łzy, ale są tego warte.” Dez wie, że jest Szóstką, czyli osobą obdarzoną darem. Wie też, że jest elementem projektu Supermacji, a to wiąże się z poważnymi konsekwencjami. Im bliżej osiemnastych urodzin, tym większe obawy, że zacznie świrować i umrze. Sytuacji nie poprawia fakt, że została zakażona trucizną. Istnieje jednak antidotum na oba te przypadki – antidotum, które posiada jej ojciec. Dez ma dwa wyjścia – albo odda się w ręce Denazen, albo umrze. Czy może być gorzej? Okazuje się, że tak – dotyk Kale zaczyna sprawiać jej ból. Jej odporność słabnie z każdym dniem, a kręcąca się obok Kale Jade, piękna Szóstka, nie polepsza wcale już i tak dramatycznej sytuacji. A wisienką na torcie jest zdrajca, który kryje się wśród najbliższych. Kto się nim okaże? Czy Dez dotknie jeszcze Kale’a? Czy przeżyje?
Kiedy tylko usłyszałam o serii Denazen, wiedziałam że muszę ją przeczytać. Po znakomitym otwarciu całego cyklu przyszedł czas na kontynuację. Tytuł – „Toksyna” – nie mógł zostać lepiej wymyślony. Tajemniczy, intrygujący i niebezpieczny. Każdego czytelnika zaciekawi i sprawi, że sięgnie po tę książkę. Ja się nie zastanawiałam, od razu po zakończeniu pierwszej części, w moich rękach znalazła się druga. Nie mogłam zostawić tak Dez, Kale’a i reszty bohaterów bez poznania ich dalszych losów, a uwierzcie mi „Toksyna” jeszcze bardziej wciska czytelnika w fotel. Tak to prawda. „Toksyna” podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej. Znajdziemy tu jeszcze więcej tajemnic, jeszcze więcej zagadek, a temu wszystkiemu towarzyszą na każdej stronie emocje, które wypełniają czytelnika do cna.
„Ty jesteś moją ścieżką do prawdziwego życia. Ty jesteś moim normalnym życiem.” Książka jest na tyle wciągająca, że czyta się ją nieprzerwanie, kartka po kartce. Autorka świetnie manipuluje czytelnikiem, wprowadza go w świat fantasy, który jest idealny na oderwanie się od codzienności. W „Toksynie” bohaterowie stają się jeszcze bardziej wyraziści, a nowe postacie są idealnym uzupełnieniem fabuły. Pojawia się motyw zdrajcy i do końca nawet nam przez myśl nie przechodzi kto nim jest. Doskonałe akcje mkną do przodu nieprzerwanie, dlatego nie mamy chwili wytchnienia. Książka pochłania w całości, a zakończenie jest w takim momencie, że chce się krzyczeć: „Nie teraz! Nie kończcie tego!” „Toksyna”, jak już wcześniej wspominałam, podnosi poprzeczkę wyżej, co sprawia, że jesteśmy bardzo ciekawi kontynuacji. „Dotyk” był dobry, „Toksyna” jeszcze lepsza, a „Drżenie”? Czy utrzyma poziom? Z seriami jest tak, że nie zawsze kontynuacje są lepsze od swoim poprzedniczek, a tutaj jest inaczej. To właśnie druga część góruje nad pierwszą, bo pierwsza była zaledwie wprowadzeniem, otwarciem furtki do całej serii Denazen.
Wszystkim czytelnikom polecam serię Denazen. „Dotyk” i „Toksyna” to książki napisane bardzo fajnie, prosto, przez co zagłębiamy się w fabułę bez większych przeszkód. Czy można „Toksynę” przeczytać bez wcześniejszego czytania „Dotyku”? Myślę że tak, jednak nie polecam. „Dotyk” i „Toksyna” nawzajem się uzupełniają i tworzą całość, więc najlepiej jest zapoznać się i z jedną, i z drugą częścią.